6.11.2015

Handel ciuchami tylko online? Zalando to potrafi

Fot. Zalando
Chciałem niedawno kupić płaszcz. Odwiedziłem około 10 sklepów i nie znalazłem odpowiedniego ubrania. W ogóle płaszczy jest coraz mniej, wychodzą z mody, a kurtki aktualnie produkowane nie przypadły mi do gustu. Znajoma podpowiedziała, abym sprawdził ofertę internetowego sklepu Zalando, zachęcając mnie możliwością darmowego zwrotu towaru. To jakiś absurd – pomyślałem. Przecież nie będę się bawił w jakieś zamówienia i zwroty. Chcę mieć płaszcz dzisiaj i basta. E-handel ciuchami to jakiś nonsens. Ale wiecie co? Dla mnie to nonsens, ale Zalando zarabia duże pieniądze.

Wstępne szacunki mówią, że tylko w III kwartale 2015 r. niemiecka firma Zalando zarobiła 715 mln zł, co oznacza wzrost przychodów o 42 proc. wobec III kw. roku 2014 (za „Rzeczpospolitą”). A III kwartał jest ponoć najgorszym okresem na handel ciuchami!

Przyjrzyjmy się temu Zalando. Firma została założona w roku 2008 przez Davida Schneidera i Roberta Gentza. Za wspólników mieli braci Samwer, multimilionerów działających już w e-commerce. Zaczęli handlować ciuchami oferując własne marki. Dziś Zalando funkcjonuje w 15 krajach UE. W 2012 r. otwarto polski sklep internetowy Zalando, w którym znajdziemy duży wybór ciuchów, także takich, których nie znajdziemy w innych sklepach, internetowych i tradycyjnych.

Klienci, a może klientki, bo pewnie większość nabywców ubrań stanowią kobiety, są wabieni przez sklep darmową dostawą ciuchów i butów oraz możliwością darmowych zwrotów towarów. Moją znajomą to przekonuje, i to bardzo. A mnie nie...

Dostawa wygląda następująco: ktoś kupuje np. kurtkę. Jego zamówienie jest realizowane w którymś z centrów logistycznych Zalando. Następnie paczka trafia do centrum dystrybucyjnego firmy kurierskiej FedEx w Łodzi. Po wstępnym sortowaniu przesyłka trafia do któregoś z lokalnych oddziałów FedEksu a stamtąd jedzie do klienta. Zalando deklaruje, że dostawa trwa od 3 do 5 dni roboczych. Jest to czas potrzebny na zaksięgowanie pieniędzy, przygotowanie paczki oraz jej dostawę.

Jeśli kurtka okaże się dla nas np. za duża, musimy ją zwrócić. Trzeba wtedy zamówić do domu kuriera FedEksu, który zabierze paczkę do centrum logistycznego Zalando w Zielonej Górze. Stamtąd kurtka pojedzie do kolejnego centrum logistycznego, w Świebodzinie. Tam sprawdzą towar (np. czy go nie pobrudziliśmy), po czym zdecydują o zwróceniu nam pieniędzy. Forsa pojawi się na naszym koncie w terminie dwóch tygodni od zwrócenia kurtki

Europejczycy polubili ten system, na co dowodem jest opinia mojej koleżanki, a także miliardowe obroty Zalando. Mnie to jakoś nie przekonuje. Bo kiedy chcę kupić kurtkę lub koszulę, to chcę to zrobić teraz. Chcę wejść do sklepu, obejrzeć ciuchy, przymierzyć, zapłacić i wyjść. Wyjść już w nowej kurtce lub w butach, wrócić z nimi do domu. Wszystko potrwa najwyżej 2-3 godziny albo cały dzień jeśli odwiedzę kilka centrów handlowych.

Natomiast w Zalando będę musiał poświęcić sporo czasu na: oglądanie ciuchów online (plus czytanie komentarzy klientów), zrobienie przelewu, odczekanie kilku dni na kuriera. Może się okazać, że kurtka ma zbyt wąskie rękawy, więc ją zwrócę. A wtedy: muszę spakować paczkę, wezwać kuriera i przekazać mu zwrot, odczekać dwa tygodnie na pieniądze, za które będę mógł kupić kolejne ubranie.

Przy kurtce za 500 zł trochę szkoda zamrozić kapitał na koncie dostawcy ciuchów.

Jak widzicie nie mam do e-handlu ubraniami przekonania. Do handlu butami tym bardziej, bo znaleźć wygodne i ładne buty w tradycyjnym sklepie jest trudno, a co dopiero wybierając... zdjęcia na monitorze. Chociaż zdaję sobie sprawę, że wiele tracę, zwłaszcza, że sklepów stacjonarnych jest coraz mniej, wiele marek odzieżowych wycofało się z Polski (np. Cottonfield), i mam bardzo mały wybór ubrań (dla mężczyzn), co jest wkurzające. Bo człowiek ma pieniądze, potrzebuje coś kupić, ale nie ma gdzie. Może się kiedyś przekonam i coś jednak kupię w Zalando.