15.12.2013

Które aplikacje zastąpią SMS-y?

Fot: whatsapp.com
Krótkie wiadomości tekstowe SMS funkcjonują już 21 lat. Stały się czymś naturalnym, bez czego nie wyobrażamy sobie komunikacji. Niemniej SMS-y są wypierane przez dużo lepsze, ciekawsze, bardziej zaawansowane narzędzia do przesyłania wiadomości z telefonu na telefon. Powolną agonię SMS-ów obserwujemy od 2012 r., odkąd zyskały popularność komunikatory typu What'sApp, Kik, czy Hangouts. To naturalna ewolucja. Niestety mnogość aplikacji na smartfony jest poważną przeszkodą w wypracowaniu jednego, najlepszego, uniwersalnego narzędzia, które by zmonopolizowało (w pozytywnym sensie) rynek i stało się komórkowym Facebookiem, łączącym ludzi z całego świata.
Za darmo, przez WiFi
Wszystko było do przewidzenia. Usługi sieci komórkowych były atrakcyjne tam, gdzie nie sięgał Internet. Dziś każdy ma Internet w komórce, a każdy smartfon to mini komputer, na którym można zainstalować dowolne aplikacje internetowe, w tym komunikatory. Oferowane przez deweloperów komunikatory na urządzenia mobilne to nowoczesne, rozbudowane, społecznościowe aplikacje do kontaktowania się ze znajomymi. Nie tylko do wysyłania wiadomości tekstowych, ale również zdjęć, wideo, rysunków, linków, nagrań głosowych i czego dusza zapragnie, lub co tylko powstanie w wyobraźni programistów. Na domiar dobrego komunikatory działają bezpłatnie, trzeba mieć tylko internet. Nic więc dziwnego, że w 2012 r. na całym świecie ze smartfonów wysłano więcej wiadomości z komunikatorów, niż wiadomości SMS.

Ale co zainstalować?
Za SMS-sami chyba nikt płakał nie będzie. Cieszmy  się, że pojawiają się urozmaicone, a przy tym proste w obsłudze komunikatory. Ale jest z nimi problem - jest ich za dużo, i ciągle powstają nowe. Komunikatory nie współpracują ze sobą, nie można przesłać wiadomości z aplikacji X do aplikacji Y. To skąd mamy wiedzieć, którą aplikację zainstalować, aby zastępowała nam SMS-y i byśmy mieli kontakt z większością znajomych? Dziś trudno powiedzieć, która aplikacja zdominuje rynek. Zapewne większość z kilkudziesięciu aplikacji umrze śmiercią naturalną, a na rynku pozostanie kilka najlepszych. Poniżej opiszę kilka wartościowych i bardzo popularnych komunikatorów, oraz jeden, który nie nadaje się do niczego.

WhatsApp
Przede wszystkim stawiam na WhatsApp - komunikator, który ma 160 mln aktywnych użytkowników. Jest popularny, prosty, działa w oparciu o nasz numer telefonu, czyli nie trzeba zakładać kont, loginów i haseł. Pozwala na przesyłanie multimediów, w tym pozycji na mapie i informacji dźwiękowych. Przez pierwsze 12 miesięcy korzystamy z WhatsApp za darmo. Później trzeba będzie zapłacić 90 centów za korzystanie z aplikacji przez rok. To uczciwa cena.

Jak widać, w WhatsApp można ustawić status. Przy kontaktach widać zaś, kiedy nasz rozmówca pojawił się w aplikacji (i czy z niej w ogóle czasami korzysta).

Kik Messenger
Kolejna propozycja to Kik - messenger prosty, elegancki i szybki. W odróżnieniu od WhatsApp nie opiera się na numerze telefonu, ale na loginie. Spodoba się osobom, które chcą zachować numer telefonu w tajemnicy. Aktualnie z aplikacji Kik korzysta 90 mln użytkowników.

Screeny pożyczyłem z Google Play.

KakaoTalk
Następnym, przetestowanym przeze mnie komunikatorem jest KakaoTalk. To prawdziwy kombajn, niby komunikator, ale tak naprawdę mobilny serwis społecznościowy z wieloma dziwnymi funkcjami jak rozmowy głosowe i możliwość personalizowania wyglądu aplikacji. KakaoTalk powstał w Korei i jest popularny głównie w Azji.

 Już na pierwszy rzut oka widać, że aplikacja została świetne zaprojektowana.

Snapchat warty majątek
A teraz będzie aplikacja, która nie jest typowym komunikatorem, więc nie będzie alternatywą dla SMS-ów, ale warto ją zainstalować w komórce. Snapchat to chat polegający na przesyłaniu komórkowych fotek, tzw. selfies, które wyświetlą się adresatowi wyłącznie przez określony czas (od 1 do 10 sek.), a następnie ulegają zniszczeniu. Chodzi o to, że robimy sobie zdjęcie telefonem, dodajemy do niego jakiś tekst (opcjonalnie) i wysyłamy fotkę wybranym osobom. Znajomi mogą nam "odpisać", wysyłając swoje zdjęcie. Ponieważ Snapchat kasuje rozsyłane zdjęcia, bywa wykorzystywany do wysyłania roznegliżowanych fotek. Do mnie niestety żadna kobieta intymnych zdjęć nie wysłała.Ale może kiedyś... ;-)

Screeny pochodzą z Google Play.

Co warte podkreślenia, Snapchat stał się bardzo popularny w USA. Do tego stopnia, że Facebook zaoferował odkupienie aplikacji od jej twórców za 3 mld dolarów. Nie zgodzili się. Później Google chciał kupić Snapchat za 4 mld dolarów i też się nie zgodzili. Uwierzycie? Ja uwierzyć nie mogę. Tym bardziej, że aplikacja nie przynosi zysków. Twórcy emitują obligacje.

Bubel od Zuckerberga
Na koniec zostawiłem aplikację, która jest porażką. Radzę Wam jej unikać. Chodzi o Facebook Messenger. Do zainstalowania tego śmiecia zmusiła mnie aplikacja Facebook, która stwierdziła, że w nie mogę w niej w niej prowadzić rozmów ze znajomymi na fesje i muszę zainstalować osobnego messengera. Zaś ów messenger od początku miał wiele błędów, które nie pozwalały z niego korzystać. Nie wiedziałem czy moje wiadomości docierają do znajomych. I co chwila telefon robił "biiip!", gdyż aplikacja znalazła kogoś w książce telefonicznej i postanowiła mnie o tym informować. Nie wspomnę już o tym, że Facebook Messenger ustawia fotkę rozmówcy z Facebooka na głównym ekranie smartfona. Po co? Nie wiem. Po dwóch dniach usunąłem ten fatalny komunikator.

Screeny pochodzą z Google Play.

Nie rozumiem jak najbardziej innowacyjny serwis społecznościowy na świecie mógł wypuścić takiego gniota. W ogóle nie rozumiem mobilnej polityki Facebooka. Aby korzystać z serwisu w komórce trzeba co pewien czas instalować kolejne aplikacje. Poza podstawową (Facebook), trzeba wgrać aplikację do zarządzania stronami. I wspomniany komunikator. Bez sensu. A konkurencja nie śpi...
-