15.03.2016

Happn łączy randkowanie w sieci i w realu

Francuska aplikacja randkowa happn robi szybką karierę. Obecnie ma już 13 mln zarejestrowanych użytkowników a do końca 2016 roku jej twórcy liczą na zwiększenie tej liczby do 30 mln. Na czym polega fenomen odpowiedzi na popularnego Tindera? Aplikacja pozwala zaczepiać ludzi, których spotykamy na ulicy, w kawiarni lub w tramwaju, bo lokalizuje wyłącznie użytkowników znajdujących się w promieniu do 250 metrów od nas. Ale czy to działa? Mam wątpliwości.


Happn daje możliwość zamieszczenia naszych zdjęć, zrobienia opisu (wpiszemy w profilu np. nasz zawód) oraz podpięcia naszego konta z kontami w Instagramie i Spotify. Jeśli korzystamy z aplikacji Facebooka to dodatkowo happn ściągnie nasze zainteresowania (obserwowane strony) i wyświetli je w profilu. Aby sensownie korzystać z aplikacji powinniśmy sprecyzować kogo szukamy, czyli kobiet lub mężczyzn (albo jednych i drugich) oraz określić wiek potencjalnych partnerów (wybieramy od 18 do 70 lat).

Jeśli nie jesteśmy na odludziu to zaczną się nam ukazywać konta osób znajdujących się w promieniu 250 metrów (happn korzysta przy geolokalizacji z GPS). Jeśli mieszkacie w dużym mieście to macie szczęście, bo przeważnie stale w okolicy będzie ktoś z zainstalowanym happn i nie będziecie narzekać na nudę. Gorzej jeśli jesteście na prowincji i nikt się Wam nie wyświetli.

Jeśli chodzi o różnice w porównaniu z Tinderem, to Tinder nie ogranicza nas do szukania partnerów w najbliższej okolicy - można lokalizować użytkowników odległych o ponad 100 km, a po wykupieniu dodatkowej usługi, cały świat stanie przed nami otworem.

Fot. Materiały promocyjne

W Tinderze dokonujemy selekcji użytkowników, a w happn nie musimy nikogo z góry odrzucać. Chociaż mamy taką opcję. Ludzie wyświetlają się nam na "streamie" i decydujemy kto się nam podoba (klikamy serduszko), albo nie podoba (klikamy krzyżyk), albo ignorujemy użytkownika (niczego nie robimy). Aby rozpocząć z kimś rozmowę, musimy zaczekać aż ta osoba również kliknie na naszym profilu serduszko i zostaniemy sparowani, co nazwano zauroczeniem. Czyli wszystko jak w Tinderze. Jeśli nie chcemy czekać na sparowanie, możemy wybranym osobom zakomunikować nasze zainteresowanie puszczając wirtualne oczko. Mnie to przypomina znany z Tindera super like. Liczba oczek jest ograniczona. Jeśli chcemy więcej musimy za nie zapłacić.

A teraz moja refleksja. W aplikacji widzimy osoby w bliskiej odległości od nas. Testowałem happn intensywnie przez dwa tygodnie. Korzystałem z transportu publicznego w Warszawie, chodziłem po Śródmieściu albo obserwałem przechodniów przez okno w kawiarni. I ani razu nie zauważyłem żadnej dziewczyny, którą wcześniej lub później rozpoznałbym w happn. A przejrzałem kilkaset kont dziewczyn i kobiet w różnym wieku. Niektóre wyświetliły mi się po kilkanaście razy (codziennie miałem te same osoby). Reasumując, happn działa u mnie jak Tinder, tylko z ograniczonym zasięgiem terytorialnym. A nie o to przecież chodzi w tej aplikacji. Miałem odezwać się przez aplikację do osoby, która spodobała mi się w realu. To w czym rzecz? Mam kilka hipotez:

  • Promień 250 m to dużo. Widzę w aplikacji np. 30 kobiet, które mogą być wszędzie - w tym samym budynku kilka pięter pode mną lub nade mną, albo w przejeżdżających samochodach. Nie ma szans na ich wypatrzenie w dużym mieście. Szkoda, że nie można zawęzić pola widzenia do np. 50 m - wtedy miałbym szansę sprawdzić czy dziewczyna spotkana w tramwaju ma konto w happn.
  • Aplikacja nie działa wszędzie. W stolicy monitorowała zaledwie kilka miejsc na trasie moich przejazdów. Gdy się wyjedzie za miasto aplikacja przestaje działać - żadnych wskazań, żadnych nowych twarzy. Mieszkasz w małej miejscowości? Nie licz na jakiekolwiek randki z happn.
  • Nawet jeśli spotkamy kogoś, kto jest na naszym streamie w happn, nie mamy dużych szans aby rozpoznać tę osobę w realu. Bo jest zima i wszyscy chodzą w grubych kurtkach i czapkach, a w aplikacji mają np. zdjęcia z wakacji nad Bałtykiem. Może to też wskazówka dla randkowiczów - zamieszczajcie aktualne fotografie.
  • Kolejna przeszkoda - czy jadąc tramwajem lub podmiejskim pociągiem, albo idąc ulicą, mamy okazję i możliwość przeglądania profili w happn? Nie zawsze tak jest. Zwykle zajmujemy się innymi sprawami niż rozglądanie się za kimś atrakcyjnym i porównywaniem jej/jego twarzy z obrazkami na smartfonie. 
Skoro happn działa jak wybrakowany Tinder to nie będę specjalnie zachęcał do instalowania tej aplikacji. Ale nie będę też zniechęcał. Bo wydaje mi się, że musi być w Polsce więcej użytkowników happn-a, aby ludzie zaczęli wpadać na siebie w realu, a później mogli się odnaleźć w wirtualu.

Kiedy co druga, szukająca partnera osoba będzie w happn, to przestaną być potrzebne witryny typu spotted, z anonsami w stylu "Jechałeś autobusem 412, miałeś na nogach czarne glany, a ja jestem tą blondynką z kolczykiem, która puściła do ciebie oko".