31.12.2011

Gazety upadają, bo dziennikarze wybrali internet?

Na świecie dyskusja o przyszłości mediów została rozpoczęta już dekadę temu. U nas na dobre rusza dopiero teraz. Może dlatego, że sprzedaż gazet spadła gwałtownie dopiero w 2011 roku? Przyszłość prasy widzę w czarnych barwach, a przyszłość mediów internetowych widzę w barwach... popielatych. Powstanie prasa online, ale nie tak potężna i zamożna jak drukowana. Dziennikarzy czeka trudny okres, przetrwają wytrwali, potrafiący się dostosować. Zdecyduje też czysty fart i znajomości.

To, że ludzie nie kupują już gazet wcale mnie nie dziwi. Powód: przyzwyczailiśmy się do internetu i darmowych, łatwo dostępnych informacji. Wiele tekstów z gazet trafia szybko do portali horyzontalnych (Onet, WP itd.) i wortali. A później metodą kopiowania linków i treści rozprzestrzeniają się w sieci. Komu by się chciało chodzić po gazetę do kiosku? Mam wśród znajomych na Facebooku dziennikarzy, zarówno starych wyjadaczy i młode wilki. Wszyscy potrafią siedzieć w necie od rana do nocy. Wciąż umieszczają na tablicy linki do artykułów i filmików w rozmaitych serwisach. Skoro sami dziennikarze nie kupują gazet, to kto ma za nie płacić?

Poranna kawa z laptopem
Grudniowy numer miesięcznika "Press". W rubryce "czytam, słucham oglądam" występuje Wojciech Maziarski, naczelny "Newsweek Polska". Z opowieści redaktora dowiadujemy się, że trzyma pod łóżkiem laptop i gdy się budzi robi przegląd serwisów internetowych (gazeta.pl, rp.pl itd.). W drodze do pracy słucha radia (TOK FM), w pracy zaś włącza TVN24 i robi przegląd prasy (gazety redakcja ma w prenumeracie, więc redaktor sam ich nie kupuje), ale większość tekstów zna z porannego przeglądu serwisów www... Witrynę internetową swojego konkurenta, czyli wprost.pl Maziarski przegląda w nocy z niedzieli na poniedziałek - wówczas nowe wydanie "Wprost" trafia do kiosków.
Skoro redaktor naczelny popularnego tygodnika czyta artykuły w Internecie a nie kupuje gazet, to kto ma je kupować?

W serwisie internetowym "Newsweeka" [to czysty przypadek, nie jestem fanem Newsweeka] Grzegorz Lindenberg, jeden z założycieli "GW" i pierwszy naczelny "Superaka" opublikował tekst pt. "Agonia prasy". Polecam go każdemu, to interesująca analiza kosztów funkcjonowania redakcji "papierowych" i internetowych. Lindenberg Ameryki nie odkrywa, ale wyjaśnia różnice między gazetami i serwisami internetowymi. Prowadzenie redakcji, papierowej i internetowej kosztuje mniej więcej tyle samo. Gazety nieźle zarabiają (tzn. kiedyś tak było) na reklamach, a redakcje online bardzo słabo (reklamy za grosze). Redakcje tradycyjne stać (było) na zatrudnienie dziennikarzy, portali już nie stać - zatrudniają amatorów (stażyści i praktykanci) pracujących na zasadzie kopiuj - wklej "pożyczony" tekst i zobacz, czy nie ma jakiejś kłótni na Twitterze to ją opiszemy...

Co zrobić z faktem, że ludzie nie chcą czytać prasy i wybrali strony WWW, gdzie wszystko jest za friko, ale dość marnej jakości? Lindenberg przypomina, że niezależna, profesjonalna prasa to jedna z podstaw demokracji. Jeśli prasa upadnie, to czy zabraknie publicystów śledzących poczynania rządzących? - W takim duchu jest tekst w "Newsweeku" i na te tematy toczy się dyskusja w polskich mediach.

Abonament za treści
Na końcu artykułu Lindenberg przytacza różne nowatorskie pomysły na prasę w internecie, czyli m.in. czasopisma na tablety, za które uiszcza się opłatę, a w zamian dostaje atrakcyjną treść, przygotowaną przez specjalistyczną redakcję, którą stać teraz na dziennikarzy, redaktorów i fotografów. Redaktor twierdzi, że jeśli zgłosi się do niego wydawca, to on może taką redakcję stworzyć i odniesie ona sukces. Artykuł kończy zdaniem: "Bo – jak mówi Clay Shirky z Uniwersytetu Nowojorskiego – dla społeczeństwa nie jest istotne, czy przetrwają gazety drukowane. Istotne jest, czy przetrwa dziennikarstwo." A przetrwa, skoro ludzie nie kupują gazet?

Czy polscy internauci zechcą płacić za treści, skoro przyzwyczaili się do darmowych? Kiedyś takie próby wykonały różne gazety - kazały płacić za dostęp do archiwów lub za teksty z aktualnego numeru (zdarzało mi się kupować dostęp sms-em). Zainteresowanie było jednak niewielkie, więc wydawcy przestali oferować płatną usługę. Czy teraz, gdy ponad połowa Polaków ma internet w domu a druga połowa może z niego korzystać w pracy lub komórce, znajdą się chętni by płacić? To się okaże. Presspublica wprowadza pobieranie opłat za dostęp do eksperckich treści w serwisach rp.pl, ekonomia24.pl i parkiet.com. Jeśli pomysł okaże się trafiony, inni wydawcy prasy pójdą jej śladem. Za serwisy online zapłaci grupa klientów instytucjonalnych (firmy i urzędy). Ta sama grupa jest dziś klientem mediów - kupują gazety w prenumeracie.

Gwiazdy spadną na ziemię
Niestety, zarobki mediów internetowych nie będą tak wysokie, jak były kiedyś w redakcjach papierowych. Przyjdzie więc czas redukcji zasobów, pracę stracą dziennikarze spodziewający się kokosów, polecą "gwiazdy" zarabiające po kilka średnich krajowych. Nie znajdą pracy w nowych redakcjach ludzie, którzy nie potrafią korzystać z multimediów, czyli wykonywać i obrabiać zdjęć, kręcić i montować filmów. Ale powinna znaleźć się za to praca dla grafików i webmasterów. Media elektroniczne będą funkcjonowały na zupełnie nowych zasadach, zmieni się sposób pozyskiwania informacji oraz komunikacji z rzecznikami i PR-owcami (niestety, pojawi się wiele komunikatów spółek). Wszyscy będą musieli zaaklimatyzować się do nowych warunków, nie tylko ludzie mediów.-

[Aktualizacja] We wrześniu 2012 r. wystartował system płatnych treści w necie. Moja analiza jego potencjału.