11.08.2010

Po co komuś szukajki ludzi?

Media elektroniczne poinformowały o wejściu do Polski austriackiej wyszukiwarki ludzi 123people.com Przetestowałem to narzędzie i widzę, że nie oferuje zbyt wiele. W zasadzie daje to samo, co inne, konkurencyjne wyszukiwarki - udostępnia informacje o ludziach wyciągnięte z rozmaitych serwisów społecznościowych (biografia, zdjęcia, filmy etc.).

Zrobiłem tekst i okazało się, że 123people.pl nie znalazło mojej skromnej osoby. Dlaczego? Chyba dlatego, że osób o tym samym imieniu i nazwisku jest sporo. Nie znalazło, bo nie podało linków do moich kont w sieci, ani mojego adesu e-mail, choć ten jest dostępny. Jednak jedno się Austriakom udało - w wynikach szukania znalazły się moje blogi, w tym Cyfropolis, które właśnie odwiedzacie ;) A teraz czas na komentarz...

123people.pl nie jest niczym nowym. Co pewien czas pojawiają się i znikają podobne narzędzia, zarówno polskie, lokalne zagraniczne i globalne . Wymienić można Wyczajka.com, search.Intelius.com i Pipl.com Akurat ten ostatni serwis bardzo przypomina narzędzie Austriaków, bo podaje prawie identyczne co 123people wyniki, czyli dane posegregowane w kilku kategoriach (dokumenty, zdjęcia etc.).

Zastanawiam się, czy szukajki ludzi mają w ogóle sens. Nie mogą udostępniać danych osobowych, które nie są dostępne w sieci (bo skąd by je niby wzięły?).  Z tego względu operują tylko danymi ze społecznościówek. A dotrzeć do społecznościówek możemy sami, bez pomocy szukajek. Zwłaszcza, że najlepszą wyszukiwarką ludzi jest... Google. Wystarczy poznać trochę zasad googlowania oraz mieć konta w kilku popularnych społecznościówkach by stać się researcherem, tudzież e-detektywem. Oczywiście nie chcę nikogo zniechęcać do narzędzi typu 123people. Mnie, jako dziennikarzowi, który od lat codziennie korzysta z sieci po prostu wyszukiwarki niewiele oferują. Ale nie wykluczam, że kiedyś ułatwią szperanie w zasobach WWW, np. poprzez filtrowanie informacji - śmieci.