Mam dość dziennikarzy promujących bezsensowne usługi typu "portfel w komórce", czyli pieniądz elektroniczny w telefonie. Rozumiem, że skoro na coś nie ma popytu to trzeba popyt stworzyć, czyli wmówić ludziom, że bez produktu nie da się żyć. Na tym polega marketing. Lecz nie rozumiem dlaczego dziennikarze są marketingowcami piszącymi o produkcie. Żeby jeszcze ten produkt był przydatny, ale tu jest mowa o zamianie sakiewki na komórkę, o zrobieniu z komórki "karty" bezstykowej do małych płatności. Otóż jest to nonsens.
O tym, że kiedyś będziemy płacić nie gotówką ani nie kartą kredytową, tylko telefonem GSM przekonują nas co najmniej od dziesięciu lat. Nie wierzycie? Oto link do archiwalnego artykułu we Wprost (nr 28/2000). A tu link do tekstu z 2007 roku. A tu jeszcze jeden, z Gazety Prawnej, z września 2010 r. Dziś się zirytowałem, bo teraz o komórkach jako portfelach napisała Rzepa. Z tekstu w gazecie możemy się dowiedzieć, że do płatności komórką potrzebna jest słuchawka z modułem łączności NFC. Dalej zacytuję fragment artykułu:
Sumy poniżej 50 zł rozliczane są bez potwierdzania kodem PIN, a cała operacja trwa kilka sekund – znacznie krócej niż np. płatność kartą.
Wow, ale świetnie, prawda? Tylko kilka sekund i zapłaciliśmy za colę czy chipsy. Wspaniale, tylko po co? Po co komuś płacąca komórka? Kiedyś rolę pieniądza odgrywały kamienie szlachetne, albo metale szlachetne, a potem starożytni Fenicjanie z metalu wybijali pierwsze monety. Potem doszły pieniądze papierowe. Potem doszły substytuty pieniądza np. papiery wartościowe. Potem doszły czeki i karty kredytowe. Potem pieniądz elektroniczny, dzięki któremu możemy robić przelewy przez Internet. Ale przez ostatnich kilkaset lat niewiele się zmieniło (nie licząc plastikowych kart płatniczych). Dalej pieniądze nosimy w portfelach. A gdy mamy pusto w sakiewce idziemy do bankomatu albo płacimy kartą.
Czy Wam ta forma płatności przeszkadza? Pewnie się nad tym nie zastanawialiście. Śmiem twierdzić, że nikt o zdrowej strukturze psychicznej o tym nie myśli. Każdy się martwi tylko o to, by mieć sporo pieniędzy na koncie zamiast debetu. Taka jest rzeczywistość. A nagle ktoś wpadł na pomysł, byśmy płacili w sklepach... burakofonem.
Kto jest taki mądry? Firmy, które produkują technologię pozwalającą uczynić telefon tzw. "elektroniczną portmonetką", banki, którym zależy by było jak najwięcej kanałów do wydawania pieniędzy, i sieci komórkowe, którym zależy na zyskach z kolejnej usługi.
Za pośrednictwem mediów te trzy instytucje wmawiają nam, że mamy kupić nowe komórki, ładować je pieniędzmi i szukać punktów handlowych, które akceptują płatności z komórki. Nie ma w tym niczego atrakcyjnego, to wyłącznie marketing, z jego pseudo statystykami, wykresami, prognozami. Rozumiem, że ktoś chce rozkręcić biznes w który zainwestował jakieś środki. Tylko dlaczego dziennikarze technologiczni i ekonomiczni są na usługach biznesu? Koledzy, przestańcie, zacznijcie myśleć samodzielnie, czyli kierując się zdrowym rozsądkiem.
-
-