11.02.2010

Czy Google Buzz podzieli los GTalk'a

Jak poinformowały wszystkie serwisy informacyjne Google oddało do użytku dodatek do Gmaila pod tytułem Buzz. Pozwala on wymieniać się z innymi użytkownikami poczty linkami, wiadomościami, zdjęciami i nie wiadomo czym jeszcze. Możliwości ma sporo. Redaktorzy gazety.pl z podnieceniem zabrali się do testowania nowej usługi. Odkryli, że na komputerach Google Buzz jest nieciekawe, ale na urządzeniach mobilnych całkiem, całkiem. Mnie się nie chce testować serwisu w telefonie, po prostu mnie nie ciągnie.

Większość serwisów twierdzi, że Buzz ma konkurować z Facebookiem i Twitterem. Nie wiem czy mają rację, chyba musi minąć trochę czasu zanim dowiemy się czym Buzz naprawdę jest. Sądzę, że bardziej konkurencyjne dla serwisów społecznościowych jest Google Wave – kombajn komunikacyjny, który jest na razie reglamentowany – trzeba dostać zaproszenie, aby skorzystać z usługi. Dziwną ma Google politykę, korporacja uważa, że masy korzystają z jej usług i aplikacji i będą zawsze uzależnione od jej Google. W Polsce nie wróżę Googlowi sukcesu w dziedzinie Web 2.0

Nie wiem ilu jest użytkowników Gmaila w naszym kraju. Sam mam dwa konta pocztowe w Google. Jedno do korzystania np. z Picasy i Blogspota, drugie do obsługi konta na Allegro. W pierwszym, z którego częściej korzystam mam chyba 5 czy 6 użytkowników Gmaila, z którymi mogę wchodzić w interakcję, np. poprzez czat. Co ciekawe większość moich znajomych z Gmaila nawet nie wie(-działo), że istnieje czat. Byli zdumieni, gdy się do nich na czacie odezwałem.

Pięć osób z kontem w Gmail na kilkunastu znajomych z poczty e-mail to słaby wynik. Gmail późno rozpoczął oficjalnie, nielimitowane funkcjonowanie. Większość polskich Internatów ma od lat konta w o2, w wp.pl, w interia.pl, w onecie czy w innym buziaczku.pl Tak wynika z moich obserwacji i statystyk. Przeczą temu wyniki badania firmy SARE.

Firma przebadała w lecie 2009 roku menedżerów, PR-owców i informatyków. Ci w większości korzystają z Gmail. Mnie to niezmiernie dziwi, choćby dlatego, że w globalnym Gmailu trudno dziś o dobry adres e-mail. Może ich firmy korzystają z biznesowego Gmaila (usługa poczty dla firm, w której zamiast Gmail domeną jest adres firmowej strony WWW)? Ale nie sądzę. Google na swoich stronach nie chwali się ani jedną referencją z polskich przedsiębiorstw. Raport jest niewiarygodny i niemiarodajny. Założę się o butelkę dobrego alkoholu, że Polacy częściej korzystają z darmowej poczty w polskich serwisach WWW.

Nie mam pojęcia czy Buzz odniesie sukces, ale śmiem patrzeć na nową atrakcję sceptycznie. Kiedyś Google mocno promowało swój komunikator GTalk, jednak nic z tego nie wyszło. Dziś media elektroniczne rozpisują się o Buzz, testują usługę, ale wiadomo, że dziennikarze są mocno odrealnieni, gonią za nowinkami, bo taka już ich profesja. „Normalni” Internauci wcale tak nie ganiają i są przyzwyczajeni do dotychczasowych serwisów i usług. Jeśli sięgną po Buzz to tylko z ciekawości, po notorycznym, PR-owym (i darmowym) lansowaniu usługi Google.

Aktualizacja: w kilka godzin po zamieszczeniu powyższego posta zajrzałem do serwisu Mashable. Okazuje się, że do ikonek tweetowania i wrzucania depesz na Facebooka już dołączyła ikonka Google Buzz. Podziwiam amerykańskie media za szybkość i dynamikę. To się nazywa "future journalism". Ale ta pogoń za nowościami ma skutek uboczny - lansowanie gadżetów, których niespecjalnie potrzebujemy (to miałem na myśli pisząc o notorycznym lansowaniu).