Mam wrażenie, że największymi miłośnikami nowych technik są marketingowcy. Ludzie, którzy przez 24 godziny kombinują jak nam sprzedać proszek do prania (i jak od producenta proszku wyciągnąć pieniądze) stale szukają nowych, super kanałów dystrybucji. Od kilku lat w sferze ich zainteresowań jest Augmented Reality (AR).
Cóż to jest AR? To w wolnym tłumaczeniu rzeczywistość rozszerzona. Określa się tym mianem połączenie naszej codziennej rzeczywistości (czyli np. szarugi za oknem) z rzeczywistością wirtualną - cyfrową. Słyszeliście pewnie o grach video, przy których trzeba skakać przed telewizorem i niby kopać niewidzialną piłkę, czy niby tańczyć na niewidzialnym parkiecie a w zamian zdobywa się punkty w grze. Bo na ekranie telewizora widać nasze ruchy na wirtualnym boisku czy na parkiecie wirtualnej dyskoteki.
Widać nasze ruchy w telewizorze bo jesteśmy śledzeni przez niewielką kamerę, która przekazuje obraz do aplikacji, a ta z kolei jest tak zaprogramowana, aby odczytywać ruchy ciała graczy. To właśnie jest przykład AR.
Znalazłem w Internecie kilka publikacji o AR i każda dotyczyła biznesu, handlu, sprzedaży, reklamy. To właśnie spece od reklamy zastanawiają się jak wykorzystać AR, aby potencjalny klient chciał przed ekranem telewizora czy monitora popijać piwo X lub paradować w spodniach marki Y i na przykład zdobywać nagrody. Nie wiem czemu spece od marketingu tak się pchają do AR i nie chcę wiedzieć - ich sprawa. Mnie interesują korzyści, jakie ja, użytkownik sprzętu elektronicznego mogę mieć z AR. A do końca na dzień dzisiejszy nie dostrzegam pozytywów w AR.
Nokia testuje telefony AR z okularami AR. Nie wiem czy ta technologia się sprawdzi, muszę się dłużej nad tym zastanowić, aby nie palnąć głupoty - w razie gdyby się ten gadżet przyjął lub poniósł fiasko. Wolę zachować dyplomatyczne milczenie. Ale zachęcam Was do obejrzenia filmu Nokii - bardzo ładna bajka (królewna też ładna).